Wśród społeczeństwa słowo „tuning” od razu wywołuje negatywne skojarzenia. Latami kreowano w filmach, grach czy wiadomościach wizerunek osoby zajmującej się tuningiem, jako osoby uzależnionej od hazardu, wyścigów, prędkości oraz nielegalnych, często mało estetycznyc przeróbek w swoim samochodzie. Ale jak jest w rzeczywistości?
Nie mam zamiaru bronić każdej osoby, która przerabia swój samochód, bo jak wiadomo, wśród różnych grup społecznych zawsze znajdzie się osoba wpasowująca się w ogólnie przyjęte przez społeczeństwo stereotypy. Punkowiec z irokezem i butelką alkoholu w ręku, śmierdzący i niedomyty metalowiec czy właśnie ścigający się i niezważający na bezpieczeństwo innych tuningowiec. Każda subkultura ma pewien model według, którego społeczeństwo ich ocenia. Sam przynależąc od paru lat do świata tuningu, wiem tak naprawdę, jak on wygląda od kuchni. Okazuje się bowiem, że nie jest to świat osób egoistycznie zapatrzonych w swoje samochody, potrafią się świetnie integrować, okazywać wsparcie dla innych oraz spędzać czas w sposób, który nie zagraża innym i nie zakłóca ogólnie przyjętych zasad współistnienia i współdzielenia przestrzeni przez ludzi.
Moją teorię potwierdza również fakt organizowania imprez charytatywnych przez osoby pasjonujące się nie tylko tuningiem, ale ogólnie, motoryzacją. 14 sierpnia miałem okazję współorganizować jeden z takich eventów. Dzięki zaangażowaniu grup zrzeszających miłośników motoryzacji z Chrzanowa i ościennych miejscowości oraz licznym sponsorom udało się stworzyć zlot, którego głównym założeniem było zebranie pieniędzy dla 6-letniego Frania, który walczy z glejakiem – guzem pnia mózgu IV stopnia. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu chłopaków z grup tuningowych Fast Food Tuning Crew oraz Dropped Crew i sponsorom stworzyliśmy charytatywny zlot samochodowy z licznymi konkurencjami, który połączyliśmy ze zbiórką pieniędzy. Udało nam się zjednoczyć miłośników motoryzacji oraz wszystkich zainteresowanych w walce o wspólny cel.
Jednocześnie pokazaliśmy społeczeństwu, że nie warto myśleć sztampowo, że ludzie, dla których stylem życia i pasją jest przerabianie swoich samochodów, to nie prostacy myślący tylko i wyłącznie o tym, gdzie i kiedy się nielegalnie ścigać zagrażając przy tym innym uczestnikom ruchu drogowego. Innymi słowy, dzięki ogromnemu zaangażowaniu osób współtworzących takie imprezy w bardzo prosty, lecz skuteczny i ciekawy sposób możemy walczyć z panującymi przekonaniami, pamiętając równocześnie o tym, że jesteśmy tutaj nie dla własnej przyjemności, ale dla osób potrzebujących pomocy. Nigdy nie należy oceniać książki po okładce, nigdy nie możemy wrzucać wszystkich do jednego wora z napisem „degeneraci”. Tak jak zaznaczyłem na początku, oczywistą rzeczą jest to, że wśród tuningowców, jak w przypadku każdej grupy społecznej, trafiają się jednostki psujące pozytywny wizerunek całego kolektywu, ale na to niestety nikt nie ma wpływu.
Dobrze jest pamiętać następnym razem, gdy przejedzie obok Was przerobiony samochód, że człowiek siedzący za jego kierownicą, o którym pomyśleliśmy „ścigant, pewnie zaraz się rozbije” może któregoś pięknego dnia Wam pomóc. I mowa tutaj nawet o tak z pozoru normalnej rzeczy, jak pomoc przy zmianie koła albo w odpaleniu samochodu, bo uwierzcie, że gość z obniżonego Volkswagena dużo chętniej udzieli Wam pomocy niż pędzący ślepo przed siebie przedstawiciel handlowy w swojej Toyocie Avensis.
Zdjęcia: Kamil Taszarek Automotive Shots
Komentarze