Segment SUV’ów nadal nie jest przesycony, choć już większość producentów oferuje przynajmniej jeden pseudo-terenowy model. Trudno się dziwić coraz większemu zainteresowaniu klientów takimi samochodami. Z założenia jest to połączenie auta użytkowego ze sportowym i terenowym – dlatego też wybór dla osób, które nie mają sprecyzowanych wymagań zdaje się być oczywisty. Sprawdzamy, czy Škoda Kodiaq z silnikiem benzynowym 2.0 TSI łączy w sobie wszystko, czego oczekujemy od SUV’a.
Kodiaq wydaje się być skazany na sukces, przede wszystkim swoją marką. Wszak Škoda od wielu lat góruje w wynikach sprzedażowych. Przede wszystkim jest praktyczna, stosunkowo tania i zadowalająca jakościowo. Nowy SUV nie odstaje w żadnej z tych cech. Nie można jej zarzucić braku praktyczności. Masz dużą rodzinę i chcesz zapakować dzieci na trzeci rząd foteli? Proszę bardzo – za dopłatą 3.000 zł otrzymujemy możliwość przewożenia 7 osób. Trzeba przyznać, że dwa dodatkowe miejsca są raczej przeznaczone dla dzieci. Zajęcie wygodnej pozycji dla dorosłej osoby z pełnym zestawem kończyn jest graniczące z cudem. Nawet mimo tego, że cuda się zdarzają – to odradzam pakowanie się na siłę w ostatni rząd siedzeń, bo może to skutkować stratami we wspomnianym przeze mnie wcześniej zestawie kończyn, albo co najmniej narzekaniem na bóle przez kolejne dwie dekady. W kwestii bagażnika – pojemność 720 litrów jest naprawdę zadowalająca. Jeśli dodamy do tego system otwierania klapy poprzez gest kopnięcia pod tylnym zderzakiem – na pewno wykonując to pod sklepem – zapewnimy przechodzącym obok babciom wrażeń, co to za czary się dzieją, że kopanie pod samochodem otwiera jego bagażnik. Poza tym – bardzo fajny dodatek, który zdecydowanie ułatwia odkładanie bagaży. Kiedy już wyżyjemy się uderzając nogą pod zderzakiem – w bagażniku znajdziemy szereg ułatwień sygnowanych przez Škodę jako Simply Clever. Siatki, haczyki, podwójne dno do schowania rolety, a nawet latarka z magnesem. Małe drobnostki, które przekonują do siebie prostotą. Razem z testowanym egzemplarzem przyjechał też… koc. Oprócz tego, że był wykonany z bardzo przyjemnego materiału nic więcej nie mogę powiedzieć. Przy okazji Simply Clever – jest oczywiście skrobaczka do szyb przy wlewie paliwa, parasole ukryte w podłokietnikach w drzwiach kierowcy i pasażera oraz plastikowe odbojniki, które zabezpieczają przed przypadkowym wgnieceniu drzwi swoich lub samochodu stojącego obok.
Obawiam się jednak, że ze względu na wagę i rozmiary Kodiaq’a – poszkodowane byłyby jednak samochody w bliskim otoczeniu. Jeśli więc o gabaryty chodzi – waga blisko 1,8 t, 4,7 m długości, co nie jest może zawrotną wartością, która sprawia problemy w ruchu, jednak szerokość niespełna 1,9 m może okazać się przeszkodą podczas manewrowania w ciasnych uliczkach, czy też podczas parkowania. Do tego drugiego na pokładzie znajdziemy asystent parkowania, który sprawdza się świetnie. Są też kamery 360°, które w ciężkich chwilach znacznie ułatwią życie kierowcy.
Bryła Škody Kodiaq naprawdę sprawia wrażenie masywnego samochodu. Wysoka linia maski poniekąd wymusiła wysoką pozycję za kierownicą, co wewnątrz jeszcze bardziej utwierdza w przekonaniu o dużych gabarytach. Auto z zewnątrz według mnie jest naprawdę ładne. Dzielone reflektory zapełniają pustą przestrzeń, która powstałaby przy ich braku. Duży grill ozdobiony chromowaną listwą, plastikowe zdobienia poniżej – z dodatkową ozdobą biegnącą wzdłuż całego frontu nadają z jednej strony elegancji, a z drugiej „groźnego” zacięcia. Boki Kodiaq’a okazały się kolejnym miejscem, gdzie zastosowano chromowane listwy. Daleko kończący się dach powiększa cały samochód. Z tyłu natomiast charakterystyczne już dla Škody światła, które po zapaleniu ułożone są w literę „C” – w tym przypadku bardzo spłaszczoną. 19″ felgi idealnie zgrywają się z autem, jeszcze bardziej powiększając go wizualnie. Ot, po prostu – zewnątrz Škoda Kodiaq jest duża, masywna, ze zdecydowanie narysowanymi liniami nadwozia. Mi taki design bardzo się podoba, większość osób, które widziały to auto podzielało moje zdanie – ale były też osoby, które pewnie do tej pory zastanawiają się, jak można było wyprodukować aż tak brzydkie auto. Cóż – ostateczną opinię pozostawiam każdemu z osobna.
Wnętrze zdecydowanie budzi mniej emocji, choć – co trzeba przyznać – zaskakuje pozytywnie. Nasz egzemplarz niestety nie został upiększony jasnymi skórami – na próżno więc szukać tutaj innego koloru niż czarny. Wszystko w ciemnych i szarych barwach – ponuro i nudno. Ale jednak elegancko. Plastikowe wstawki imitujące drewno, ukrywające pod sobą schowek, wykończenie na połysk, tylko niezbędne przyciski, no i oczywiście wielki ekran, o którym za chwilę. Byłem pod wrażeniem, jak Škoda próbuje udawać drogie i luksusowe wykończenie. Niestety po kilku minutach oglądania wszystkiego, dotykania każdego elementu, setki odcisków, smugi na każdym połyskującym elemencie i zachwyt momentalnie opadł. Zdecydowanie lepiej będzie jeśli przed dotknięciem czegokolwiek założymy rękawiczki – może wtedy do minimalnego stopnia ograniczymy brudzenie się plastików. Jeśli jednak komuś nie sprawia problemu posiadanie bazy danych z odciskami palców na desce rozdzielczej – wnętrze nie będzie raziło w oczy.
Ekran, o którym wspomniałem przed chwilą… właściwie to prawie telewizor. 8″ wyświetlacz, który pozwala na sterowanie wszystkimi ustawieniami samochodu, multimediami i nawigacją, jest świetnej rozdzielczości. Gdyby tego było mało – obsługa jest na tyle intuicyjna, że nawet wyciągnięty o 4 nad ranem z imprezy w remizie 18-latek, który „wydmuchałby” na alkomacie wartość promili zbliżoną do liczby kół Škody Kodiaq nie miałby najmniejszego problemu z poruszaniem się po menu i wykonywaniu wydawanych poleceń. Obsługa jest naprawdę banalna. Żadnych ukrytych funkcji, opisy i nazwy ustawień jasne i oczywiste. W samym systemie, który swoją drogą Škoda nazwała Infotainment – ale to mało istotne, poza tym, że jest to najdroższy do wyboru system w konfiguratorze – możemy poczytać sobie anglojęzyczne newsy albo też sprawdzić pogodę w miejscowości, w której znajduje się wcześniej wspomniana remiza – a do niej zaprowadzi naprawdę dobra nawigacja. Oprócz tego, że regulacja głośności odbywa się przy pomocy dotykowego przycisku, co uniemożliwia szybkie zmniejszenie/ zwiększenie poziomu głośności o dużą wartość nie mam najmniejszych zastrzeżeń do tego centralnego punktu na desce rozdzielczej. O, jeszcze coś! Škoda przygotowała również system gestów, który można wykonywać przed ekranem. To tak w ramach ciekawostek – bo jego używanie ze względu na małą ilość funkcji (zmiana radia/ funkcji menu) nie jest wielkim ułatwieniem.
Mówienie o schowkach w przypadku jakiejkolwiek Škody mija się z celem – Czesi każdą wolną przestrzeń wykorzystali do zrobienia tam schowka. Odłożenie dwóch kubków kawy? Nie ma najmniejszego problemu. 1,5 l butelka? Oczywiście – drzwi ją pomieszczą bez problemu. Telefony, portfele, książki… – wszystko to znajdzie tutaj swoje miejsce.
Do dyspozycji kierowcy i pasażera oddano podgrzewane fotele, które na dłuższej podróży nie powodują żadnego dyskomfortu, a miejsca z przodu jest więcej niż wystarczająco. Jest naprawdę komfortowo i przyjemnie. Nie sposób doszukać się tutaj wad. Pasażerowie z tyłu również będą usatysfakcjonowani miejscem dla siebie. Szczególnie, jeśli z przodu zasiądą osoby do ok. 1,8 m – wówczas tył wydaje się pomieścić w sobie jedną Škodę Citigo. W zagłówkach na tylnej kanapie znalazł się kolejny praktyczny dodatek – opuszczane boczne oparcia dla głowy. Przydają się w przypadku osób, którym zdarza się usnąć w drodze, co w efekcie powoduje bezwładne poruszanie głową na każdą stronę. Będąc już przy okazji omawiania tylnej części wnętrza Kodiaq’a – na konsoli w panelu nad tunelem środkowym znalazły się przyciski do obsługi 3-strefowej klimatyzacji.
Prowadzenie Škody Kodiaq sprawia naprawdę dużą frajdę. Nawet fakt, iż siedzimy w ważącej blisko 1,8 t „kolumbrynie” przestaje mieć znaczenie, jeśli pod nogą mamy do dyspozycji 180 KM z 2-litrowego silnika benzynowego. Jak na swoje gabaryty – przyśpieszenie jest zadowalające. Rozbieg do 100 km/h zajmie ok. 8 sekund, a po osiągnięciu 205 km/h samochód zrezygnuje z dalszego rozpędzania się.
Można nawet pokusić się o „zabawę” na światłach, kiedy na sąsiednim pasie znajdzie się napalony kierowca w 20-letniej BMW ze wskazówką obrotomierza na czerwonym polu, który tylko czeka, żeby udowodnić pozostałym, jakiego potwora prowadzi. Dedykowany tryb „Sport” aktywnego zawieszenia DCC (o którym za chwilę) sprawdza się świetnie w takich sytuacjach. Gwarantuję, że zdecydowana większość takich startów spod świateł będzie zawsze udana. Przyznaję się bez bicia, że takie zabawy są trochę dziecinne – ale przecież w każdym mężczyźnie jest coś z dziecka. Na szczęście Škoda Kodiaq w testowanej przez nas wersji pozwala na doznanie tej frajdy, którą zrozumieją pewnie tylko czytelnicy płci brzydkiej. To naprawdę fajne uczucie, kiedy silnik wydaje swój charakterystyczny, delikatnie „bulgoczący” dźwięk, kiedy wysilamy go do granic możliwości. W tym samochodzie zdecydowanie to poczujemy. Kiedy jednak trzeba pokonać setki kilometrów w komfortowych warunkach i spokoju – nic nie stoi na przeszkodzie. Kodiaq potrafi być elegancki i prowadzić się z gracją. Autostrady, miasta, drogi polne – żadna z tych okoliczności nie wywoła u kierowcy i pasażerów wrażenia, że przejeżdżają Rajd Dakar Polonezem. Zdecydowanie czuć wygodę podczas jazdy, zawieszenie świetnie wybiera napotkane nierówności, a silnik w każdej chwili jest gotów do szybkiego i zdecydowanego wyprzedzania.
Wracając jednak do systemu aktywnego zawieszenia DCC i skrzyni biegów. DCC pozwala wybrać tryb, wedle którego ustawiana jest specyfika działania układu kierowniczego, zawieszenia, skrzyni etc. Możemy wybierać oczywiście spośród 5 predefiniowanych ustawień oraz wybrać indywidualne ustawienia dla każdego z możliwych podzespołów. W zależności od potrzeb – ustawimy tutaj, czy chcemy podróżować na przyjemnie bujającym na boki zawieszeniu, czy wybieramy się w kręte drogi i wymagamy sztywnego trzymania się jezdni. Skrzynia biegów natomiast, to 7-stopniowa automatyczna DSG. Miałem pewne obawy na widok napisu „DSG” na dźwigni skrzyni ze względu na ten sam napis, który towarzyszył mi we wcześniej testowanej Škodzie Rapid. Pamiętam, że w mniejszym sedanie Škody działała ona tak powoli, że podczas zmiany przełożeń można było pokusić się o przeczytanie kilku stron „Krzyżaków”. Było powoli i ospale – nieprzyjemnie w każdym razie. Na szczęście w Kodiaqu działa to zupełnie odwrotnie. Przełożenia są szybkie i zdecydowane. Ruszanie z postoju nie wymagało na systemie pół godziny przemyślenia, czy aby na pewno zapiąć pierwszy bieg. Nadepnięcie pedała od razu wprawiło auto w ruch.
Do sprawdzenia napędu na 4 koła z dodatkowym ustawieniem na zaśnieżoną nawierzchnię systemu DCC, z racji idealnych wówczas warunków, postanowiłem wybrać się na wycieczkę w góry. Zaśnieżone, duże wzniesienia ani razu nie okazały się wyzwaniem nie do pokonania przez Kodiaq’a. W każdym miejscu podjazd, czy też zjazd udało się pokonać bez szkód dla samochodu, ani dla mnie wywołanych stresem, czy nie zakończę podróży w przydrożnym rowie. Dla osób poszukujących odpowiedniego samochodu na wyjazdy górskie, czy w inne dość wymagające tereny – zdecydowanie, jak najbardziej polecam. Podczas całej podróży ani razu nie byłem zmuszony prosić o pomoc w wypchnięciu ze śniegu, czy też podholowania pod górę. Napęd 4×4 zdał ten egzamin idealnie. Trzeba oczywiście pamiętać, że Kodiaq to nadal SUV, a nie potężne auto terenowe, ale radzi sobie tam, gdzie zechcemy go wykorzystać. No, chyba że przyjdzie nam do głowy zdobyć nim szczyt Tatr – wtedy raczej nie da rady.
Duże wymiary, spora waga – nie odbiło się to na osiągach, więc niestety odbije się podczas częstych postojów na tankowanie. Podróżując Kodiaq’iem z silnikiem 2.0 TSI głównie w mieście trzeba liczyć się ze spalaniem na poziomie minimum 12 litrów benzyny. Krótkie trasy w cyklu mieszanym, jednak z naciskiem na teren niezabudowany, poskutkują pozbywaniem się paliwa w tempie ok. 10-11 litrów. Jazda autostradowa ze średnią prędkością 140 km/h również nie należy do najekonomiczniejszych – 15 l/100 km. Kiedy jednak wyjedziemy na niemieckie autostrady i pozwolimy Škodzie wyrwać się do wyższych prędkości – nawet 20 l/100 km nie będzie żadnym problemem.
Podsumowanie
Škoda Kodiaq jest mimo wszystko SUV’em – jest spisana na sukces samym tym faktem. Zabierze nas wszędzie, gdzie zechcemy i nie będzie się obrażać na kierowcę, jeśli zechce popisać się przed innymi startując jako pierwszy ze świateł. Nie obrazi się też, jeśli zjedzie z równej autostrady na leśne drogi pełne błota. Nie dość, że w każdej z tych sytuacji będzie spisywać się bardzo dobrze – to w każdej chwili pozwoli poczuć się podróżującym komfortowo. Z jednej strony Kodiaq może być samochodem dla każdego, bo oferuje sobą zalety samochodu sportowego, terenowego i rodzinnego – ale z drugiej jednak strony – osoby, które nie potrzebują tych wszystkich możliwości nie wykorzystają w pełni jego potencjału. Nasz egzemplarz wyceniono na ok. 190.000 zł i według mnie cena ta jest odpowiednia jeśli weźmiemy pod uwagę jego wyposażenie i możliwości, w jakich go wykorzystamy. Cennik zaczyna się jednak od ponad 93.000 zł, co jest zdecydowanie atrakcyjną ofertą dla osób, które chcą mieć duże auto, bez znaczenia, jak będzie ono używane. Ważne, żeby tylko było. Dla bardziej wymagających, jak widać – za dodatkowe 100.000 zł dostajemy najmocniejszy silnik benzynowy, a w konfiguratorze w dodatkowym wyposażeniu zaznaczymy prawie wszystkie opcje.
Zdjęcia: Dawid Drabik oraz materiały prasowe Škoda
Komentarze