Producenci samochodów oferujący swoje produkty na rynku europejskim, co rusz muszą stawiać czoła wyśrubowanym normom emisji spalin. Działanie te choć podejmowane na szeroką skalę nie zaspokajają „ekologicznych” apetytów unijnych notabli i pchają ich ku kolejnym nierealnym przepisom.
Parlamentarna komisja ds. środowiska opracowała przepisy mające na celu redukcję emisji CO2 o 25% do roku 2025 i o 45% do roku 2030, dla porównania, akceptowalny poziom prognozowany na rok wynosić ma 95 g/km. To jednak nie wszystko, owe przepisy są propozycją znacznie bardziej rygorystyczną od tej, którą proponuje Komisja Europejska z redukcjami na poziomie odpowiednio 15 i 30 procent. W tym miejscu należałoby zadać pytanie: Czemu to wszystko służy? Odpowiedź jest niestety dziecinnie prosta: UE za wszelką cenę chcę forsować rozwój aut elektrycznych bez względu na konsekwencje dla gospodarek krajowych.
Elektryczny desant poza kontrolą
Rok 2018 bez wątpienia nazwać można rokiem rewolucji ekologicznej. Wszystko za sprawą WLTP, które zamieszało na rynku motoryzacyjnym eliminując lub zawieszając wprowadzenie na rynek określonych pojazdów, a co za tym idzie obcinając zyski i generując straty. Niestety straty i brak zysków to nie jedyne skutki egzystencji WLTP, trzecim jest protest producentów aut oraz komponentów, którzy biją na alarm i w ograniczeniu emisji spalin nie widzą ekologii, a zawoalowane wsparcie dla aut elektrycznych, które mają być panaceum na smog i CO2. To jednak nie wszystko, bowiem z wprowadzeniem EV wiążę się utrata wielu miejsc pracy oraz wywarcie na klientach przymusu związanego z koniecznością nabycia znacznie droższego auta elektrycznego. Nie możemy na siłę wciskać klientom aut, których oni nie potrzebują – te słowa wypowiedziane przez Erika Jonnaerta w pełni oddają nie tylko stanowisko producentów, ale też klientów, którzy chcą mieć możliwość wyboru. Należy również wspomnieć, że to nie jedyne głosy sprzeciwu w tej sprawie. Identyczne stanowisko prezentowane było przez przedstawicieli Lexusa, którzy podczas Festiwalu w Goodwood stwierdzili, iż auta elektryczne będą alternatywą, ale nie mogą być przymusem, a jeśli mają stać się podstawowym środkiem transportu, to należy zweryfikować ogniwa zasilające oraz ich wpływ na środowisko naturalne.
Statystyki sprzedaży
Europejski rynek aut elektrycznych oraz hybrydowych bez wątpienia znajduje się w fazie dynamicznego rozwoju. Niemniej jednak skala tej fazy stanowi niewielki odsetek transakcji dokonywanych na rynku, bo sięga zaledwie 1,75% z czego pojazdy elektryczne to tylko 0,75%. Warto nadmienić, że wprowadzanie przez UE regulacji dotyczących emisji CO2 stanowi część ogromnego planu, którego samochody elektryczne są tylko niewielką częścią, a co za tym idzie ich wprowadzenie jest nieuchronne, świadczą o tym swego rodzaju parytety, które nakładają na producentów obowiązek sprzedaży pojazdów niskoemisyjnych i przewidują kary dla tych producentów, którzy nie osiągną wymaganego celu.
Samochody elektryczne oraz hybrydowe bez wątpienia stanowić będą konieczność, której wprowadzenie to tylko kwestia czasu i odpowiednio wydanej gotówki. Szkoda tylko, że ekologia, na którą powołują się odpowiedzialni za to ludzie nie ma tutaj żadnego znaczenia.
Źródło: Automotive News Europe
Komentarze