T-Cross, Arona, Kamiq — Święta trójca najmniejszych crossoverów od VAGa. Dzisiaj w skrócie postaram się przedstawić ostatniego nietestowanego jeszcze malucha, czyli T-Crossa w wersji z silnikiem 1.0 TSI i 7 biegową przekładnią automatyczną DSG.

Kiedy jeszcze kilka lat temu na polskich drogach dominowały hatchbacki, a widok SUVa był tak egzotyczny jak śnieg na Saharze; nikomu się nie śniło, że pod koniec drugiej dekady XXI wieku, na ulicach będziemy widywać głównie nadmuchane kompakty.

Volkswagen T-Cross to bliźniacza konstrukcja do tańszej Arony oraz bardziej kanciasty odpowiednik Kamiqa. Niczym specjalnym na drodze się nie wyróżnia, no może poza sylwetką, która jest najbardziej agresywna z tej świętej trójcy. Silnik taki sam, wyposażenie podobne, widać, że to jest jedno i prawie to samo. Czym więc ten malec wyróżnia się na tle grupy? Po pierwsze logiem na masce, po drugie bardziej zaawansowanymi systemami wsparcia i agresywniejszą kolorystyką. Tak, kolorystyką. Kilka miesięcy temu, miałem (nie)przyjemność jeździć bielusieńkim T-Crossem z manualem. Poza spalaniem to była to udręka. Mniejsza… Tym razem przypadł mi w losowaniu jasnoniebieski, wyjątkowo męski. Na parkingu prasowym, znajdował się również pomarańczowy oraz wściekle czerwony (niczym płachta torreadora — czyżby zakusy w stronę hiszpańskiego Seata?). Samochody o dziwo wyglądają genialnie. Może nie dla „mężczyzny”, ale dla przedstawicielek płci pięknej? Jak najbardziej. W ogóle T-Cross to taki młodzieżowy lub damski samochód. Dobrze wykonany, ale z twardymi akcentami, więc nawet jak coś się wyleje i czy upadnie na kokpit, to większych szkód nie wyrządzi.

T-Cross to po pierwsze bezpieczeństwo. W samochodzie siedzi się wyżej, więc teoretycznie bezpieczniej. Systemy asystujące zabezpieczają kierowcę przed niekontrolowanym zjazdem z pasa ruchu, kamera cofania pomaga przy parkowaniu, rear assist uniemożliwia frywolny wyjazd z miejsca parkingowe, a adaptacyjny tempomat wyręcza nas w trasie. Creme de la creme w popularnym i przystępnym cenowo segmencie. Czego tak naprawdę więcej oczekiwać? Grzania siedzeń w Zimie? Obecne!. Ekonomiki przy dystrybutorze? Ależ oczywiście — śr. spalanie 6l na 100 km w cyklu mieszanym. Nowego samochodu, który nie będzie mdły na drodze? Warunek spełniony.

Według mnie T-Cross, czy Arona, lub Kamiq to najlepszy wybór dla osoby młodej, lub na drugi samochód w rodzinie. Dla młodego jegomościa jest to swoistego rodzaju gadżet przykuwający uwagę. A jako drugi samochód w rodzinie? Idealny na zakupy do galerii (pojemny bagażnik o pojemności 455 litrów), dobry na odwiedziny u teściowej, po prostu cud miód i malina.

Żeby jednak nie było tak uroczo… Kam… pardon Aro… pardon ponownie, T-Cross to samochód z perspektywy przeciętnego nabywcy samochód bliski perfekcji. Nie zrozumcie mnie źle, sam go rekomenduje do zakupu, ale czy On musi być tak nijaki względem swojego rodzeństwa? Czy nie mógłby się wyróżniać czymś iście niemieckim? Skoda ma, chociaż Simply Clever, Arona jest najtańsza, a T-Cross?

Zdj. materiały prasowe Seat, Skoda, Volkswagen, Opracowanie własne

Komentarze