Wideorejestratory szybko zyskały dużą popularność. Coraz częściej mijane na drodze samochody są wyposażone w kamerę na szybie. Bardzo często nagrania są mocnym dowodem w przypadku uczestniczenia w kolizji/wypadku. Dziś zapraszam do testu malucha o niecodziennym wyglądzie, którego możliwości są naprawdę spore – Navitel R1000.
Zacznijmy od początku
Kwestia opakowania może dla niektórych być mało istotna, ale przyjrzyjmy mu się choć odrobinę. Rozmyślanie i zachwycanie się nad pudełkiem, w jakim otrzymujemy wideorejestrator, można zostawić YouTube’rowym specjalistom od unboxingu. Ale! Muszę przyznać, że pierwszy wizualny odbiór jest jak najbardziej na plus. Grafika na kartoniku jest minimalistyczna, z nadrukowaną połyskującą powierzchnią w najbardziej kluczowych miejscach. Spoglądając na nie, od razu wiemy, z czym mamy do czynienia i jakimi parametrami wyróżnia się sprzęt. Otwieranie całości wysuwając jedną część od góry – mi, osobiście przypada do gustu. Ale wystarczy tego, opakowanie jest bardzo zgrabne i nie odrzuca obecnością na całej powierzchni wszystkiego, co grafik znalazł w wyszukiwarce pod hasłem „car recorder”. Po prostu ładne.
A w środku?
Rzecz jasna – sam wideorejestrator, razem z mocowaniem, które jest przyklejane do szyby. Swoją drogą – znajdziemy też zapasową naklejkę 3M do montażu całego urządzenia. Przede wszystkim też – kabel, który jest naprawdę długi (ok. 3,5 m) i nie powinien sprawić problemu, żeby ukryć go za podsufitką w każdym samochodzie. Na to naprawdę nie ma co narzekać – nie zdarzy się sytuacja, że przy podłączaniu do gniazda zapalniczki zabraknie kilku centymetrów. Oprócz karty gwarancyjnej, instrukcji obsługi czy też kabla do USB do ładowania/synchronizacji z komputerem, producent zaskakuje nas miłą niespodzianką – dostajemy voucher na 12-miesięczny abonament Navitel Navigator – nawigacji na smartfony. Niby nic wielkiego, a cieszy.
Generalnie rejestrator składa się z dwóch części. Główną jest oczywiście kamera z panelem sterowania, drugą mocowanie do szyby, które jednocześnie zasila kamerę. Zasilanie odbywa się przy pomocy styków doprowadzających prąd do głównej części urządzenia. Elementy łączą się ze sobą za pomocą magnesów, o których jakości w dalszej części.
Skupię się na elemencie nagrywającym, bo właściwie to tylko z nim będzie obcował kierowca. Wszystko pozostałe mocujemy raz na stałe i nie zmieniamy nic w ustawieniu. Zatem widoczny dla prowadzącego front urządzenia stanowi wyświetlacz o przekątnej 1.2″ i proporcjach 16:9. Na spodzie znalazło się miejsce na 4 przyciski nawigacyjne: strzałki odpowiedzialne za poruszanie się po menu, „M” jako przejście do ustawień i przełączania się między oknami, no i „OK” – oczywiście do akceptacji wyborów.
Po dwóch przeciwległych bokach urządzenia znajdujemy przycisk „POWER” z małą diodą informującą o stanie urządzenia, natomiast z drugiej strony, zaraz za gumową zaślepką: slot na kartę microSD (koniecznie o klasie zapisu minimum 10), wejście miniUSB oraz przycisk do restartu urządzenia. Właściwie nie ma w tym żadnych niespodzianek. Wszystko, czego moglibyśmy się spodziewać na obudowie wideorejestratora, znajdujemy w Navitelu R1000.
Specyfikacja
Już z samego opakowania dowiadujemy się, jakimi najważniejszymi cechami charakteryzuje się testowany rejestrator. Nagrywanie obrazu w FullHD przy 30 FPS, szerokokątny obiektyw 165°, który został wykonany z 6-warstwowego szkła, czy też moduł GPS i czujnik przeciążeń. Są to w sumie „suche fakty”, które możemy znaleźć na dziesiątkach podobnych urządzeń, jednak już po zakupie i sprawdzeniu realnych parametrów – okazuje się, że to HD nie jest jednak takie Full, a odczytanie rejestracji jakiegokolwiek samochodu z nagrania byłoby łatwiejsze po konsultacji z wróżką.
Poruszanie się po interfejsie urządzenia nie jest problematyczne. Wszystko oczywiście działa płynnie, przełączanie się między kolejnymi opcjami jest przyjazne dla użytkownika i intuicyjne. Wszystkie elementy ustawień są nazwane w sposób logiczny i nie sposób zgubić się w mnogości możliwych wyborów.
Miłym dodatkiem do R1000 jest aplikacja mobilna. Dzięki niej możemy w czasie rzeczywistym monitorować obraz z kamery na ekranie smartfona (zatem istnieje możliwość wykorzystania jej jako kamery domowej), czy też przenosić pliki wideo między urządzeniami. Wszystko to bez użycia kabli, czy też karty pamięci.
Dlatego też – dokładna specyfikacja, jaką udostępnił Navitel na swojej stronie, prezentuje się następująco:
Po kilku tygodniach spędzonych z R1000 jestem w stanie potwierdzić, że specyfikacja nie kłamie. Przejdźmy więc do tego, co jest najbardziej interesujące – jak sprzęt sprawdza się w rzeczywistości.
Wrażenia z użytkowania
W najłatwiejszych warunkach, jakich można sprawdzić jakość nagrania, jest oczywiście słoneczna pogoda, której niestety w obecnym okresie niewiele. Jednak przy świetle dziennym – nagranie wygląda naprawdę dobrze. Mimo że rejestracja obrazu nie obywa się w 60 FPS, to odczytanie numerów rejestracyjnych mijanych samochodów nie jest problematyczne. Wszystko jest wyraźne na tyle, by nie mieć wątpliwości przy jakiejkolwiek analizie obrazu. Oddanie kolorów jest bardzo zbliżone do rzeczywistości, jednak dla osób, które lubią pokombinować w nagrywanym materiale – Navitel przygotował mnóstwo opcji, czy to korekta gamma, jasności, kontrastu… Wszystko, co jest potrzebne (a nawet niepotrzebne) – można ustawić w opcjach obrazu. Ustawiając kamerę „pod siebie” zastanawiałem się, czy rzeczywiście jest sens umożliwiania użytkownikom nawet nakładaniu filtru na nagranie. No cóż, era Snapchata, Instagrama wkroczyła chyba nawet w świat wideorejestratorów. Według mnie – zbędne opcje, ale z pewnością znajdą się fanatycy tego typu rozwiązań, dlatego też może i lepiej, że jest, ale niewykorzystywane, aniżeli miałoby być tychże opcji za mało.
Jeśli jednak wyjedziemy w podróż po zmierzchu, a więc w znacznie trudniejszych warunkach musimy się liczyć, że w całkowitej ciemności i jednym źródłem światła dochodzącym z samochodu jadącego daleko przed nami, kamera może mieć problemy z jakością. Wjazd do oświetlonego miasta już nie sprawia Navitelowi R1000 większego problemu. Wszystko zostaje nagrane z dbałością o szczegóły i również w tym przypadku analiza obrazu nie jest kłopotliwa.
Nagrania wykonane Navitelem R1000 w różnych warunkach oświetleniowych:
Wolny od wad?
Podczas użytkowania Navitela R1000 nie mogłem przyczepić się do żadnej jego funkcji, wszystko wydawało mi się działać w jak najlepszym porządku. Jedyną wadą, jaką udało mi się znaleźć, jest równocześnie ogromna jego zaleta. Chodzi o dwuczęściową budowę. O ile w przypadku poruszania się stale jednym samochodem nie sprawia to większego problemu, to w sytuacji, kiedy potrzebuję zmienić auto i chcę zabrać ze sobą rejestrator, trzeba liczyć się z koniecznością odklejenia elementu trzymającego kamerę. Siłą rzeczy kilkukrotne odklejanie i przyklejanie uchwytu na jednej i tej samej taśmie prędzej czy później sprawi, że nie będzie ona w stanie utrzymać całego urządzenia. Co prawda producent w zestawie dodaje zapasową naklejkę, jednak i ona po czasie nie będzie spełniać swojej funkcji.
Udało mi się jednak dotrzeć do informacji, która będzie rozwiązaniem tej wady. Producent wkrótce wprowadzi do sprzedaży sam uchwyt trzymający kamerę, więc przekładanie urządzenia pomiędzy dwoma autami nie będzie już problemem. W mojej opinii byłoby fajnie, gdyby istniała możliwość kupienia uchwytu mocowanego jak przyssawka, wówczas nie ograniczamy się do poruszania się z wideorejestratorem taką liczbą samochodów, ile posiadamy uchwytów.
Podsumowanie
Jakość nagrań jest kluczowym elementem, który wpływa na decyzję zakupową w przypadku wideorejestratora. Fajnie, gdyby jeszcze cena była przystępna. Navitel R1000 zatem wydaje się być strzałem w dziesiątkę. Obraz, który otrzymujemy, jest na wysokim poziomie, mnogość funkcji daje olbrzymie pole do popisu miłośnikom ustawiania wszystkiego, co tylko możliwe według własnych preferencji. No i cena – 399 zł, zdecydowanie zwraca na siebie uwagę podczas poszukiwań. R1000 w swoim przedziale cenowym jest w czołowym miejscu wśród konkurencji. Jedną z wyróżniającą go cech jest bez wątpienia jego budowa, która w łatwy sposób pozwala odłożyć kamerę w wygodne miejsce – no i daje możliwość manipulowania obrotem, jeśli zaistnieje taka sytuacja, bez konieczności poruszania całości.
Sprawdź też test nawigacji – Navitel E500!
Ocena9.0
Zalety
- jakość nagrywania
- wykonanie
- płynność działania
- cena
- dwuczęściowa budowa
Wady
- utrudniona możliwość przenoszenia między samochodami
Komentarze