Nasze postrzeganie rzeczywistości w obecnych czasach jest delikatnie wypaczone. Niektóre zjawiska, przez ich globalną skalę, znacznie uśpiły naszą czujność. W teorii nie dzieje się przecież nic nadzwyczajnego. W praktyce jednak dobrze byłoby, gdybyśmy zdawali sobie sprawę, z tego jak działa świat, który nas otacza.

Przeprowadźmy prosty eksperyment myślowy: załóżmy, że podejdę do Ciebie na ulicy i zaoferuję darmowego cukierka. Co zrobisz? Weźmiesz go? Zawahasz się? Odmówisz? Moje zamiary nie są przecież znane, a czytając co dzieje się na świecie – można spodziewać się najgorszego. Z drugiej zaś strony – może po prostu chcę sprawić komuś radość? Poprawić humor?

Brzmi nieprawdopodobnie, czyż nie?

Na szczęście jest Internet

Większość osób oczywiście odmówi przyjęcia cukierka. Nie ma przecież w życiu nic za darmo. Jest to całkiem prawidłowy tok myślenia. Jeśli dostajemy jakiś gratis do zakupów – zwykle jest on ufundowany z olbrzymiej marży, którą sprzedawca wypracował na naszej transakcji. Wszelkie programy lojalnościowe oferujące “darmowe” nagrody, tak naprawdę zapewniają jedynie częściowy cashback tego, co już wydaliśmy. Nie dziwi zatem duża doza nieufności w stosunku do cukierka za friko.

Zgoła odmiennie sytuacja prezentuje się w Internecie. Tam przecież wszystko jest za darmo. Mamy darmowego Facebooka, darmowego Youtube’a i całą masę polskich czy to zagranicznych serwisów. Oczywiście też darmowych. Treści pisane są przez wolontariuszy, zaś serwery zasponsorowane przez dobrodusznych sponsorów działają na wodę (oczywiście tylko tą brudną, która natychmiast oczyszczona zbawienną mocą internetowej dobroci wraca do jeziora jako czyściutka i zmineralizowana).

Brzmi absurdalnie? Ale przecież w to najwyraźniej wierzą ludzie. Wystarczy poczytać ich komentarze w Internecie.

W sieci myślenie się wyłącza

Trafiłem niedawno na dyskusję na temat reklam na youtubie i nie ukrywam: nieco mnie zmroziło. Ton i kontekst wypowiedzi pozwalał wnioskować, że Ci ludzie naprawdę uważają, że zostali skrzywdzeni przez złą korporację! Bo ta postanowiła zmonetyzować swoją wcześniejszą inwestycję. No skandal! Obelgi pod adresem portalu za to, że zdecydował się wprowadzić płatną usługę wyłączającą reklamy brzmią jak kwintesencja roszczeniowości społeczeństwa w dzisiejszych czasach.

Z drugiej strony wszyscy, którzy myślą, że Facebook jest darmowy, również nie grzeszą nadmiarem inteligencji. Owszem, materialnie w istocie nie dokonujemy żadnej zapłaty. Po prostu korzystając z portalu, przeglądając treści czy komentując, pozwalamy na to, aby zaawansowany algorytm opisywał nasz profil stosownymi tagami, oznaczając w ten sposób nasze zainteresowania. Te później mogą zostać wykorzystane przez reklamodawców do precyzyjnego umieszczenia materiałów promocyjnych w serwisie – na taki temat, który może nas najbardziej zainteresować.

To jak to w końcu jest?

Prawda jest brutalna – nie ma rzeczy za darmo. Są drobne wyjątki niekomercyjnych rozwiązań – takich jak crowdsorcowana Wikipedia. Faktem jednak jest, że za utrzymanie garstki programistów trzeba zapłacić. Filozofia serwisu zakłada jednak utrzymanie organizacji wyłącznie z datków darczyńców, tak aby nie atakować użytkowników reklamami.

Wniosek? Przestań marudzić, że Internet jest pełen reklam oraz narzekać na strony, które blokują swoje treści użytkownikom adblocka. Korzystasz z nich w zamian za oglądanie reklam, które są prezentowane. A jeśli nie podoba Ci się polityka danej strony w zakresie prezentowanych treści promocyjnych – to po co na nie wchodzisz?

PS. Ten wpis też jest darmowy 🙂

 

materiał pochodzi z: http://glosnomysle.eu

gfx: licencja cc0

Komentarze