W obliczu rosnących restrykcji związanych  z emisją spalin, producenci samochodów muszą używać innych rozwiązań technicznych. Jednym z nich jest zasilanie pojazdów CNG. Czy technologia ta znana nam głównie z autobusów miejskich sprawdzi się w aucie osobowym?

Idea wykorzystania gazu ziemnego do napędzania pojazdów, choć dobrze rozwinięta, nie była zbyt popularna wśród nabywców. Obecnie przeżywa swój renesans za sprawą ekologii, która naciska na coraz mniejsza emisję zanieczyszczeń do atmosfery. Pionierem rozwiązań w tej dziedzinie jest Volkswagen, który posiada znaczy udział w sprzedaży takich aut. Tego rodzaju pojazdy najlepiej sprzedają się we Włoszech. Sukces jest tak duży, że na chwilę obecną nie można już zamówić Golfa zasilanego CNG. Jeśli byłoby to nadal możliwe, fabryki nie nadążałyby z produkcją.

CNG

Gazowy potencjał

W roku ubiegłym sprzedaż aut wyposażonych w instalacje CNG w Europie spadła do 15 % osiągając pułap 49 tys. sztuk. Wzrost natomiast odnotowały pojazdy wyposażone w LPG. Ich sprzedaż zamknęła się na poziomie 150 tys. egzemplarzy, co stanowiło 32% udział. Oczywiście największy odsetek sprzedaży to wciąż rynek włoski. Pozostałe kraje widząc tą tendencję zaczynają się budzić i w porównaniu z rokiem ubiegłym sprzedaż wzrosła o 155%, według danych JATO Dynamics. Szef firmy Landi Renzo tak skomentował obecnie panujące tendencje: W przyszłości na rynku panować będzie różnorodność form zasilania pojazdów. Będzie można wybrać auto z silnikiem benzynowym, diesla, hybrydę czy pojazdy zasilane CNG lub LPG. Gazu ziemny w dobie regulacji emisyjnych zacznie na rynku odgrywać coraz większe znaczenie. LPG natomiast będzie odgrywało znaczenie w poszczególnych państwach. Analizując te słowa trudno się z tym nie zgodzić. Rola instalacji gazowych zyskuje na znaczeniu chociażby ze względu na różnicę cen między litrem gazu a litrem benzyny. To czysto pragmatyczne ujęcie, ale w przypadku kosztów jest ono jak najbardziej stosowne.

CNG

Grono sceptyków

Nie wszyscy producenci uważają CNG za wartą rozwoju inicjatywę. Opel oferował Astrę i Zafirę w tym wariancie, jednak po połączeniu z PSA modele te zaczęły tracić na znaczeniu. Mercedes natomiast oferował B klasę, której produkcja została szybko zakończona. MB decyzję tą tłumaczył spadkiem zapotrzebowania na tego rodzaju samochody. Tendencja ta nie jest tylko domeną europejskich gigantów. Koreańscy i japońscy fabrykanci z dużą dozą rezerwy podchodzą do tej technologii. Uważając, że dodanie takich aut do ich gamy musi wiązać się z korzystnym odbiorem na rynku.

Ekologiczne rozwiązania są obecnie pewnym standardem, który będzie sukcesywnie rozwijany. Miejmy nadzieję, że przyczynią się one do rozwoju motoryzacji i technologii, która jest z nią immanentnie powiązana.

 

Źródło: Automotive News Europe

Komentarze